"Poznajcie Piotra, włóczącego się po Europie dwudziestokilkulatka, który na skutek awarii pociągu trafia do malowniczego miasteczka, w którym znajduje się tylko jeden - działający na skraju opłacalności - hotel o dumnej, acz bezsensownej nazwie: "Żaglowiec".
Zrządzenie losu powoduje, że właściciel obiektu omyłkowo bierze Piotra za wyczekiwanego pracownika, a nasz bohater... po prostu z dnia na dzień podejmuje się (nie swojej) pracy. Jakby tego było mało, do pomocy przy opiece nad obiektem Piotr dostaje jedynie zezowatą recepcjonistkę. Bardziej niezwykli od samego miejsca są tylko barwni ludzie, którzy je odwiedzają.
Temperamentna, wojująca aktywistka Anastazja z milionem pomysłów na sekundę, która dorabia jako lokalna prostytutka? Nierozgarnięty listonosz Erazm - samozwańczy ekspert od zakładów sportowych? Józef - ksiądz ateista? Stary generał Schmetterling, mistrz wojennych anegdot, stacjonujący w pobliskiej tajnej bazie - tak tajnej, że cholera wie, czy w ogóle istnieje? Ślepiec Wspaniały Gonzales trenujący do mistrzostw gry w lotki? Włóczęga Mike milioner, który po prostu „nie wierzy w pieniądze"?"
Przypadkowo zatrudniony gość, prostytutka i hotel na odludziu. Historia, która zapowiada się bardzo ciekawie. Po przeczytaniu opisu wiele osób ma ochotę po nią sięgnąć, więc w niedługim czasie od premiery trafiła na półkę bestsellery. Czy warto? O tym przekonajcie się sami, czytając moją krótką recenzję.
"Hotel Żaglowiec" to historia, która strasznie mnie zaintrygowała samym opisem. Zachęcona, postanowiłam po nią sięgnąć. Niestety, już na samym początku mnie nudziła. Mimo to dałam jej szanse, ale po upływie kilkudziesięciu kolejnych stron, nie dałam rady. Rzadko kiedy rezygnuję z przeczytania całości, ale nie miałam innego wyjścia. Akcji praktycznie nie ma, a jeśli już, to szybciej się kończy niż zaczyna. Fabuła jest strasznie monotonna, opiera się głównie na historiach gości hotelowych. Ich opowieści przedstawione są natomiast w ciekawy, momentami zabawny sposób. Czytelnik staje się widzem, obserwatorem rozmów "zza baru". Postacie przewijające się w hotelu, to osoby z nietuzinkowymi charakterami. Tworzą swego rodzaju relację zarówno z barmanem, jak i czytelnikiem. Dzięki temu powieść czyta się przyjemniej.
Osobiście "Hotel Żaglowiec" otrzymuje ode mnie ocenę 4/10. Całość niezbyt przypadła mi do gustu, była dla mnie zbyt monotonna. Jako pracownik hotelu, niejednokrotnie słyszałam różne historie opowiadane przy barze. Dobrze mieć jednak inne spojrzenie w tym temacie. Na plus zasługuje natomiast styl pisania autora, przedstawianie treści. Jeśli lubicie historie do herbaty, ta powieść może Wam się spodobać. "Hotel Żaglowiec" w promocyjnej cenie na Taniaksiazka.pl.
#Carolina
Przyznam, Karolino, - że recenzja mnie zainteresowała. Nie wykluczam więc, że sięgnę. Pozdrawiam serdecznie . Na południu kraju zimno, i tylko plus siedem stopni :)
OdpowiedzUsuńHmm jakoś nie czuję się zbytnio przekonana do tej książki. Ale nie mówię ostattecznie nie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, chyba dam szansę tej lekturze. Zawsze to jakaś odskocznia.
OdpowiedzUsuńHistoria wydaje mi się trochę mało wyjątkowa i pewnie też odebrałabym za monotonną. ;)
OdpowiedzUsuńTo jest chyba książkowy debiut autora. Dam jej szansę, jeśli wpadnie w moje ręce. ;)
OdpowiedzUsuń